sobota, 13 grudnia 2014

Me, They and SHE [4]

Po kilku minutach stanęliśmy na wprost dużej wnęki. Miejscem, o którym mówił Yoru, był zasadzie po prostu ślepy zaułek w labiryncie. No cóż, miejsce było idealne. Objęłam się ramionami. Było zimno, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzę. Ktoś zarzucił mi kurtkę na głowę.
-Masz. Cała się trzęsiesz, to wkurzające… - warknął Satsuki (nazwisko Kazu). Założyłam ją prędko. Kazu był gburowaty, ale w gruncie rzeczy, bardzo przejmował się innymi. Podzielił się z dziewczynami swoim napojem, komuś innemu oddał kanapkę. Po prostu zgrywał chuligana. Niektórzy tak już po prostu mają... Prawda?
-W sumie dobry z niego chłopak, racja? – Obok mnie stanął Takasu.
-Hę? Kto? Ach! Kazu? Tak, tak, właśnie pomyślałam to samo.. – Opatuliłam się mocniej kurtką.
-Ha, a miałem zamiar oddać ci swoją.. – wskazał na swoje ubranie wierzchnie.
-Ran na pewno się przyda.. – powiedziałam cicho. W sumie sprawa pomiędzy mną, a Amagawą wciąż się nie wyjaśniła… Zaraz, pomiędzy mną a nim? Nie. To ja nie wyjaśniłam tej sprawy. A było tak blisko…
-Skoro tak mówisz.. – uśmiechnął się do mnie lekko i poszedł do Ran. Usiadłam na ziemi i schowałam głowę między kolana.
-Wszystko w porządku? – Obok mnie zajął miejsce Yoru. – Wyglądasz na przygnębioną..
-P-po prostu ta cała sytuacja… Mnie wykańcza.. – wysiliłam się na uśmiech.
-Nie.. – pokręcił głową – To nie to… Chodzi o coś innego, zgadza się?
-M-możliwe, ale to prywatna sprawa.. – zerknęłam na niego.
- Dobrze. Nie narzucam się. – uśmiechnął się szczerze – Po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku.
-Uhm.. – Po upływie jakichś trzydziestu minut prawie wszyscy już spali. Mówiąc prawie wszyscy, miałam na myśli to, że wszyscy oprócz mnie. Ale i ja po jakimś czasie usnęłam. Rankiem obudził mnie czyjś krzyk. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na Nanami, bo był to jej głos.
-M-M-Moriyama… - Wskazywała na coś palcem. Spojrzałam w tym kierunku. Na ziemi leżała różowo włosa dziewczyna. Iku była martwa. Skąd to wiedziałam? Bo leżała w kałuży krwi. I nie miała dłoni. Zaczęłam krzyczeć, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy. Ktoś objął mnie mocno.

-Cicho, głupia… To wkurzające. – Kazu. Kazu. Zacisnęłam dłonie na jego bluzce i wtuliłam się w niego, szlochając. -Oi! Takasu! Zajmij się nią. – Kazu wstał i szepnął coś do mojego ‘’przyjaciela’’. Ten skinął lekko głową i podszedł do mnie.
-Chcesz się przejść? – spojrzał na mnie niepewnie.
-Niech Ran idzie z nami. – uśmiechnęłam się sztucznie.
-Jeśli tak chcesz, to w porzą..
-Hej, hej. Kto mnie obgaduje? Ran zmierzyła nas wzrokiem.
-Nikt! – odparliśmy równocześnie.
-Znaczy, chcielibyśmy się gdzieś przejść, więc jeśli nie masz nic przeciwko pójściu z nami.. – Takasu spojrzał na nią.
-Nie. Idźcie sami. – Moja przyjaciółka skrzyżowała ramiona.
-Ran?... – zerknęłam na nią.
-Tak?
-Proszę? Bardzo proszę? – zamrugałam oczami.
-Haha! No to na co czekamy? – chwyciła mnie za dłoń i podniosła w górę. – Idziemy! – Pochodziliśmy trochę, ale nie oddalaliśmy się zbytnio, żeby nie zgubić drogi powrotnej. 

środa, 15 października 2014

`Bezimienna - Krótkie informacje.

Już wkrótce na blogu udostępniać będę kolejną historię, poruszającą pewien temat ''tabu''. Dla wielu pewnie niektóre słowa będą nieodpowiednie, ale nie zamierzam owijać w bawełnę, jak to się mówi : Będzie to opowiadanie o tak zwanych ''seks-przyjaciołach''. Na pewno wielu z was spotkało się z takim określeniem. Osoby z taką relacją bardzo często występują w społeczeństwie, ale albo nie mówią na głos o tym co ich łączy, albo nawet jeśli nie kryją tego, to ludzie wolą ''nie rozumieć'' tych rzeczy. Mam nadzieję, że słowa takie jak ,,seks'', ,,stosunek płciowy'' i inne nie odstraszą Was i że zagłębicie się w lekturę. Chociaż zapewne większość osób czytających tego bloga, niejednokrotnie przy przeczytaniu słowa takiego jak chociażby seks-przyjaciele, będzie się zaśmiewać. Nie przeszkadza mi to oczywiście, ale chciałabym, żebyście tą historię potraktowali w miarę poważnie, chociaż elementy komedii też będą się tam czasem pojawiały, chociaż dosyć rzadko, bo ta opowieść to w przybliżeniu: dramat, romans. No więc, mam nadzieję, że moje nowe dzieło was zadowoli. A, no właśnie - Me, they and SHE będzie oczywiście kontynuowane, jednakże mam teraz mnóstwo nauki, więc nie mam teraz zbytnio czasu na częste udostępnianie nowych części opowiadań. Bądźcie cierpliwi, moi drodzy ^^ ~

wtorek, 7 października 2014

`Luther ( Opowiadanie )



-Siedziałem na ławce przy placu zabaw i obserwowałem bawiące się dzieci. W ręku trzymałem kilka cukierków kupionych w pośpiechu. Rodzice innych dzieci witali się ze mną, biorąc mnie za ojca któregoś malucha. Mylili się i to bardzo. Moją uwagę przykuła dziewczynka bawiąca się w piaskownicy. Jej blond włosy były rozczochrane, ubrania brudne... Nie miała butów i chociaż na jej twarzy widniał uśmiech, na rękach i nogach dostrzegłem liczne siniaki. Czułem, że ona cierpi. Wtedy zdecydowałem. To ją ocalę. Podszedłem z uśmiechem na twarzy do dziewczynki i poczęstowałem ją jednym z cukierków.
-Tak... Rozumiem - agentka specjalna zanotowała moje zeznania co do słowa - Proszę mówić, co wydarzyło się dalej. - odchrząknąłem
-Następnego dnia wybrałem się do jej domu. Wiedziałem, gdzie mieszkała, ponieważ sama mi o tym powiedziała. Zadzwoniłem do drzwi. Musiałem chwilę poczekać, zanim ktokolwiek je otworzył. Ukazała się w nich matka dziewczynki. Była ubrana w strój najpewniej biurowy. Widać było, że pracuje całymi dniami i nie ma czasu dla swojego dziecka. Przedstawiłem się jako opiekun grupy przedszkolnej, do której uczęszczała jej córka. Kobieta oczywiście chciała dowodu mojej tożsamości, jednakże moment, w którym Julie, tak miała na imię dziewczynka, rzuciła mi się na szyję, zaniechał dalszych pytań o moją tożsamość. Pani Lanksford cały czas nerwowo zerkała na zegarek, czyli zapewne spieszyła się do pracy. Pamiętam wszystko dokładnie, ponieważ szukałem potwierdzeń moich podejrzeń wobec matki Julie. Poinformowałem ją, że w przedszkolu odbywały się zajęcia z policjantem, dlatego też wszystkie dzieci miały wrócić później niż zwykle i zostać bezpiecznie odwiezione do ich domów. Matka zgodziła się na późniejszy powrót dziewczynki.
-Tak, wszystko się zgadza. Zeznania matki ofiary były praktycznie identyczne. Co stało się dalej? - policjantka wyciągnęła z teczki jakieś dokumenty i zaczęła je czytać. Zdenerwowało mnie jej egoistyczne podejście do sprawy, jednak możliwe było, że ona jedynie udaje obojętną.
-Zabrałem dziewczynkę do domu. Nie byłem pracownikiem przedszkola. Kiedy weszliśmy do mojego mieszkania, poprosiłem ją, aby pooglądała sobie telewizję. Mała posłuchała się mnie i zabrała do oglądania bajek. Ja w tym czasie wykopałem głęboki dół w ogrodzie. Po kilkunastu minutach wszystko było już gotowe. Wszedłem do środka i poszedłem do kuchni. Wziąłem mój ulubiony nóż i poszedłem do pokoju. Dziewczynka spojrzała na mnie z lekkim przestrachem.
Spojrzałem jej prosto w kasztanowe oczy. Dziecko poderwało się z miejsca i zaczęło biec do drzwi. Schwyciłem ją za włosy i rzuciłem na podłogę. Nawet nie krzyknęła, kiedy wbiłem jej nóż prosto w serce. Może wiedziała, że to nie jest złe, że robię to po to, aby ją uwolnić. Nawet ja tego do końca nie rozumiem. - panna Penbar  znowu skrobała ołówkiem w jakimś notesie. Po chwili odłożyła go i ponownie spojrzała na mnie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym przebywaliśmy. Pokój przesłuchań. Była już czwarta, a przyszedłem tu o pierwszej. Z początku wszyscy podchodzili obojętnie do moich zeznań, jakby nie wierzyli, że zaledwie dwudziestolatek byłby zdolny do morderstwa.
-Kontynuuj proszę. - przerwała mi mój monolog wewnętrzny. Zero kultury. Ale ma to w sobie jakiś swój urok.
-Potem wyciąłem na jej klatce piersiowej znak krzyża... - zastanowiłem się chwilę - rana była głęboka na jakieś sześć centymetrów, może trochę więcej.. - pokiwała głową - Następnie przejechałem rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem po jej ranach. Zrobiłem to pod wpływem chwili, możliwe, że po to, aby zasklepić rany. - wzruszyłem ramionami i przeczesałem drżącą dłonią włosy. - Następnie ruszyłem w stronę łazienki i napuściłem wody do wanny. Wróciłem na dół, wziąłem Julie na ręce i zaniosłem ją do ''kąpieli'' - wykonałem rękoma w powietrzu znak cudzysłowiu - Kiedy obmyłem jej ciało, ubrałem ją w świeże ubrania, cały czas szepcząc do niej, że wszystko będzie w porządku, tak jakby... Mogę poprosić o wodę? - agentka skinęła na policjanta stojącego przy drzwiach. Tak jakbym może zamierzał zabić ją i jego ołówkiem, albo, co gorsza, teczką. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Gliniarz z wściekłą miną postawił obok mnie plastikowy kubeczek. Wziąłem go i wypiłem do dna jego zawartość. Wstałem z zamiarem wyrzucenia go do śmieci, ale ten tępy ochroniarz skoczył przede mnie i posadził siłą z powrotem na krzesło, wyrwał mi kubeczek i burknął pod nosem coś w rodzaju ,, nikt nie pozwolił ci się stąd ruszać ''. Westchnąłem i przeniosłem spojrzenie na kobietę, która przyglądała się wszystkiemu z pewnym rozbawieniem.
-Tak jakby wciąż żyła - dokończyłem przerwany wątek - Potem podniosłem ją i skierowałem się w stronę wyjścia do ogrodu. Kiedy znalazłem się na zewnątrz, ułożyłem ciało małej w wcześniej wykopanym dole. Potem cytując fragment Biblii, zacząłem zakopywać zwłoki.
-Fragment Biblii.. To znaczy? - zmrużyła lekko oczy, starając się samej dojść o co mi chodziło.
- ''Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, Strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza.'' ''Ale ja dzięki sprawiedliwości ujrzę oblicze twoje, Kiedy się obudzę, nasycę się widokiem twoim.'' I tym podobne rzeczy.. - na jej twarzy malowało się szczere zainteresowanie. Jej osoba coraz bardziej mnie ciekawiła, wydawała się nie udawać, była po prostu... Sobą?
-Twoje zeznania zgadzają się z tym, co ustaliliśmy oraz z zeznaniami pani Lanksford. Jesteś więc winny popełnienia morderstwa.. Jednak wnioskuję z twojego zachowania, że nie byłeś do końca świadomy popełnionego czynu. Cały czas się jąkałeś, twoje ręce drżały.. A poza tym sam do nas przyszedłeś i przyznałeś się do zabójstwa. Nie mnie to oceniać, tylko psychologom, ale ja wypowiedziałam się na ten temat. - schowała dokumenty do teczki. Wstała z miejsca i zasunęła za sobą krzesło, po czym skierowała się w stronę wyjścia.
- I to tyle? - spytałem nieco zszokowany - Nic więcej nie dodasz? - zatrzymała się tuż przy drzwiach.
- Zostaniesz sprawiedliwe osądzony.'' A wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, obudzą się, jedni do żywota wiecznego, a drudzy na hańbę i wieczne potępienie.'' - uśmiechnęła się do siebie, dała znak policjantom i zniknęła gdzieś za drzwami. To, co się działo potem nie było niczym nadzwyczajnym. Zaprowadzili mnie do aresztu. Przeprowadzono ze mną wiele testów psychologicznych, z których wynikało, że nie byłem do końca świadomy swoich czynów. Rozprawa też nie była jakaś nadzwyczajna. Powiedziałem wszystko to, co podczas przesłuchania, kilkoro świadków również się wypowiedziało. Matka dziewczynki na przemian płakała i krzyczała coś w moją stronę. Jej słowa dochodziły do mnie jak przez mgłę. Przez to wszystko przypomniałem sobie swoje dzieciństwo. Śmierć mojej matki była wstrząsająca. Miała wypadek samochodowy, zginęła na miejscu. Na szczęście miałem ojca.. Dla mnie nie na szczęście. Zaczął ostro nadużywać alkoholu, upijał się często do nieprzytomności. Z początku ignorował moją obecność w domu, ale w końcu zaczął mnie zauważać. Przypominałem mu swoją matkę. Pamiętam tylko jak wyciągał ze swojej szafy skórzany pas i bił mnie nim bez przerwy, czasami po kilka godzin. Nikt nic nie zauważał. Nie chciał zauważyć. A ja z dnia na dzień wyglądałem coraz gorzej. Pamiętam nawet, jak zagasił swojego papierosa na mojej ręce. Zacząłem krzyczeć, co rozzłościło go jeszcze bardziej. Uderzył mnie w twarz i gdyby nie to, że był kompletnie pijany i nie potrafił utrzymać się na nogach, oberwałbym jeszcze mocniej. To wszystko ciągnęło się przez kilka lat, do czasu kiedy przyjechała do nas z Oklahomy moja babcia od strony matki. Kiedy tylko weszła do naszego mieszkania, spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem, chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z tego piekła. Resztę pamiętam tylko częściowo. Mieszkałem u babci może 2 lata. Zmarła na zawał serca. Nie miałem już żadnej innej bliskiej rodziny, u której mógłbym zamieszkać, więc trafiłem do domu dziecka. To nie był dom dziecka. To było drugie już w moim życiu piekło. Nie chcę pamiętać twarzy wszystkich chłopców, wkradających się do mojego pokoju w nocy. Nie chcę pamiętać ich uśmiechów i szeptów. Chcę zapomnieć, ale nie potrafię.
-Panie Lutherze Costin, pytałem, czy chce coś pan jeszcze dodać. - sędzia spoglądał na mnie spod swoich okularów. Zamrugałem kilkakrotnie i z uśmiechem na twarzy powiedziałem:
-Nie żałuję tego co zrobiłem.

czwartek, 21 sierpnia 2014

`Me, They and SHE [3]

-Ty…- powiedziała zdziwiona Ran.
-Dziewczyna z horroru! –wysapałam.
- Z horroru, co? – postać się zaśmiała. – Ciekawy przydomek… Muszę zacząć go używać.. – mrugnęła do mnie.
-Co to za miejsce.. Co my tu robimy?! – krzyknął wściekły Takasu.
-Co robicie… No nieee… Nieładnie… Oko, za oko, ząb, za ząb..Prawda, za prawdę.. Kłamstwo, za kłamstwo.. – zachichotała i zniknęła gdzieś za zakrętem.
-To ona… T-to na pewno ona nas tu ściągnęła! Ran, czemu do niej machałaś?! – podniosłam głos.
-Nie wydaje mi się, żeby to była ona. Dziwne by było to, że nam się teraz pokazała.. A jej spojrzenie było.. Smutne?
-O czym ty mówisz? – Amagawa stanął naprzeciw mojej przyjaciółki.
-Po prostu.. Zresztą, nie ważne! – burknęła.
-Hej, jest tam kto?! – dobiegło nas czyjeś wołanie.
-Tutaaaj! – odkrzyknęliśmy wszyscy. Zza zakrętu, za którym przed chwilą zniknęła ta dziwna dziewczyna, wyłoniła się grupka ludzi. Było ich może około dwudziestu osób.
-Hę? Mami? Ran? – jakaś dziewczyna z przepchnęła się pomiędzy pozostałymi osobami.
-Ha? Satsuki? – spojrzałam na nią zdziwiona. Satsuki uczęszczała ze mną i z moją przyjaciółką na zajęcia plastyczne.
-To wy też tu jesteście? No pięknie.. – Dziewczyna westchnęła.
-Ryo? – Takasu podszedł do jednego z chłopaków. Kiedy tak przyglądałam się grupce tej osoby, to zauważyłam, że wszystkie z nich skądś znam. I wszystkie oczywiście uczęszczały do tej samej szkoły.
-Szlag by to… Co to do cholery ma być! – ktoś krzyknął – Kim jest ten powalony człowiek, co nas tu zamknął! Ku.. – Ktoś szturchnął go ramieniem.
-Nie unoś się tak, Kazu…
-Zamknij się! Coś ty taki spokojny, co? Jakiś psychol nas tu zamknął a ty…
-Uciszcie się! – wrzasnęła Ran. – Jeszcze by nam tu kłótni brakowało.. To najgorsza rzecz, jaką moglibyśmy zrobić… Najważniejsze, to nie dać się ponieść emocjom. Ta sytuacja jest faktycznie trudna, też jestem nią przerażona.. – niektórzy zaczęli się wiercić. -.. Tak jak my wszyscy. Ale wściekać się, czy rozpaczać… To nie jest na to odpowiednia pora. Musimy zastanowić się co tu robimy, racja?
-Czy ktoś ma jakieś niepokojące bóle? A może zauważył już to, co mam ja i Ran? – wskazał na swoją szyję.
-J-ja – wyjąkałam. Na moim nadgarstku widniał napis ‘’Umrzecie’’.
-Ja też.. – Na czyimś ramieniu było napisane ‘’Pokuta’’
-I-i ja … - jakaś niska dziewczyna wskazała swoją łydkę.’’ Grzechy…’’. Wszyscy mieli coś gdzieś wyryte. Słowa jak ‘’Kłamstwa’’, ,,Winni’’, ‘’Nienawiść’’, czy krótkie, biblijne cytaty, o odpokutowaniu win.
-Ja pierdolę! – Wrzasnął Kazu.
-Shhh! – Ktoś go zganił.
-U-uhm.. Powinniśmy chyba znaleźć jakieś spokojne miejsce do spania…- powiedziałam nieśmiało.
-Dobrze powiedziane. – Przytaknął mi chłopak w okularach, który cały czas zachowywał się nazbyt spokojnie. – Wydaje mi się, że miejsce gdzie obudziłem się ja, Nanami, Sasuke i Iku – Wskazał po kolei tą z napisem na łydce, tego, co wcześniej uciszał Kazu i dziewczynę o farbowanych, różowych, jasnych włosach, związanych w dwie kitki po bokach.
-No to prowadźcie. – Ran wzięła mnie pod ramię. – Chodź, Mami.. Nie ma sensu tu zostać.
-Dokładnie. – Amagawa spojrzał na pozostałe osoby. – Czy wszyscy idą? – Każdy przytaknął.
-Tch.. A co mam do stracenia… - mruknął Kazu. No więc poszliśmy za Yoru, jak nam się przedstawił, do miejsca gdzie obudził się wraz ze swoimi znajomymi. 

środa, 9 lipca 2014

`Me, They, and SHE. [2]

W piątek, już od rana byłam dosyć podenerwowana. W poprzednie dni trochę rozmawiałam z Amagawą. Ubrałam się w miarę luźny strój. Test na odwagę zaczynał się około dwudziestej. A festyn około piętnastej. Więc mam jeszcze pięć godzin na to, żeby się psychicznie przygotować d mojego miłosnego wyznania. Na festynie razem z Ran latałyśmy od straganu, do straganu. Obeszłyśmy chyba wszystkie stoiska i zanim się zorientowałam, była już prawie dwudziesta.
-Nisaka? – usłyszałam za sobą głos. Właśnie jadłyśmy z moją przyjaciółką takoyaki.
-Amagawa-kun… - szepnęłam – Dz-dzień dobry. – uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry – odwzajemnił mój uśmiech. – Cześć, Nishiwa. – spojrzał na Ran.
-Yo! – machnęła ręką. W buzi trzymała swoją przekąskę.
-Jak niegrzecznie.. – pokręciłam głową i dostałam od niej kuksańca – Za co?!
-Nie wymądrzaj się.. – nachyliła się do mojego ucha – Załatwiłam ci świetnego partnera w drużynie.. Pamiętasz? – szepnęła i zachichotała.
-Mami.. Mogę tak się do ciebie zwracać, tak? – Takasu zerknął na mnie niepewnie.
-J-jasne, że możesz…- na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-A więc, razem będziemy przechodzić przez test odwagi, co? – włożył ręce do kieszeni.
-Uhm.. – skinęłam głową. – Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze..
-Pewnie, że pójdzie! – wtrąciła Ran. –A teraz wybaczcie, muszę znaleźć moją partnerkę testową! Na razie!
-Pa! – powiedzieliśmy z Amagawą jednocześnie. Spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się. Widziałam, jak on patrzy na moją przyjaciółkę. Wciąż ją kochał.
-Amagawa-kun, powinniśmy już iść… Zaraz rozpocznie się test. – spojrzałam na niego.
-Racja, chodźmy. – i ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Test był prosty : Trzeba było przejść przez mały lasek, nie zawracając. Oczywiście po drodze czekały na uczestników drobne ‘niespodzianki’ typu duchy; tj. prześcieradła i różne potwory; poprzebierani uczniowie. Mi i Takasu szło całkiem dobrze. Zrobiliśmy sobie małą przerwę.
-Ha.. I jak ci się podoba? – Chłopak oparł się o drzewo.
-Jest w porządku.. – Nagle rozległ się dźwięk mojej komórki – Oh, przepraszam na chwilę. – Odeszłam kawałek i odebrałam telefon.
-Wszystko już gotowe… Czekam na was… Moja droga… - Nagle pociemniało mi w oczach. Straciłam przytomność.
-…i… - Ból głowy był bardzo silny. - …mi!... – Co to.. Ktoś coś mówi?...
-Mami! Do cholery! – Ran mną potrząsała.
-C-co się dzieje.. – rozejrzałam się. To nie był ten lasek co wcześniej. Na wpół leżałam, oparta o jakiś żywopłot. Taki sam znajdował się też naprzeciw mnie. Ścieżka, na której byłam razem z Ran, ciągnęła się po prostej z lewo, a także w prawo. – Gdzie my.. O co tu chodzi?...
-Myślisz, że to wiem? Takasu poszedł się rozejrzeć.
-On.. On też tu jest?.. – rozejrzałam się.
-Oprzytomnij ! Poszedł. Się. Rozejrzeć. – powiedziała powoli.
-Ah.. Rozumiem.. – Pomasowałam czoło. – Czemu tak boli mnie głowa.. Rety..
-Wygląda na to, że masz siniaka. Ale żadnych poważniejszych obrażeń. Mnie ktoś uderzył jakimś kijem w plecy. – wskazała je gestem. Spojrzałam w górę. Żywopłot był wysoki na jakieś 5 metrów. A nad nami..
-Siatka?.. – wstałam z ziemi. – Dlaczego tu jest.. Siatka..
-Nie mam pojęcia. Wiem tyle, że to nie jest zwykła siatka. Dotknij ją, a porazi cię prąd o bardzo wysokim napięciu.. – zmrużyła oczy.
-Skąd ty to… - pokazała mi wnętrze swojej dłoni. Było poparzone. – O Boże..
-Dziewczyny! – w naszą stronę biegł Amagawa. Usiadła obok mnie, na ziemi. – To jest..
-Co? – Ran zmarszczyła brwi.
-To jest… Labirynt.. – wysapał.
-Labirynt… - wybałuszyłam oczy – Ale jak my się tutaj znaleźliśmy?
-Jeszcze nie załapałaś? Ktoś nas ogłuszył i zgarnął tutaj. – Moja przyjaciółka pokręciła niedowierzająco głową – Ale po jaką cholerę? Co to ma być, zabawa w kotka i myszkę? – mruknęła.
-Musiał to zrobić jakiś psychopata…- dodał nasz towarzysz.
-Czekaj, Ran.. – podniosłam lekko jej bluzkę i spojrzałam na jej plecy. Przerażona, chciałam krzyczeć, ale nie mogłam.
-Co? O co chodzi? – uniosła lekko brwi.
-Ra.. Rany… - Zakryłam dłonią usta. Na plecach Ran było wycięte zdanie: Zabawa się zaczyna…
-Zabawa się zaczyna… - Przeczytał na głos  Takasu. Odsłonił swoją szyję.
-…Kim jestem?...-wyczytała Ran.
-To.. To.. – zwymiotowałam. Moja przyjaciółka odgarnęła mi z czoła włosy i lekko przytrzymała mnie za ramiona.
-W porządku. Mnie to nawet nie boli… Jak z Tobą, Amagawa? – zerknęła na chłopaka porozumiewawczo.
-Ja nic nie czuję.
-No widzisz… Mami.. Już dobrze, ćśśś…

-Dobrze, co? – usłyszeliśmy i równocześnie spojrzeliśmy się w stronę, z której dobiegał głos.

sobota, 21 czerwca 2014

`Me, They, and SHE [1]

-Ale ulewa! Akurat dzisiaj musiało się tak rozpadać! – warknęłam.
-Spokojnie Mami, już nie daleko. Widać szkołę… Aj!
-Ran, uważaj! – złapałam za rękę moją przyjaciółkę, która potknęła się o kamień. – Jeszcze tego by brakowało, żebyś pobrudziła mundurek w pierwszy dzień szkoły.
-Kto to jest? – Ran poprawiając mundurek, wskazała palcem jakąś dziwną dziewczynę, machającą w naszą stronę.
-Nie mam bladego pojęcia…
-Ale co ona robi na środku ulicy? – Moja przyjaciółka podniosła rękę, żeby jej pomachać. Ta osoba wyglądała jak z horroru; miała czarne, długie włosy do pasa i od stóp do głów była ubrana na czarno. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Nagle tuż obok niej przejechał samochód.
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć! Chodź już! – pociągnęłam Ran za rękaw jej marynarki.
-Mami.. Ona zniknęła! A jeszcze przed chwilą tu była! – spojrzałam w miejsce gdzie stała wcześniej dziewczyna. Faktycznie nie było po niej śladu.
-Lepiej już chodźmy… - Ran dalej stało z szeroko otwartą buzią. Pociągnęłam ją kawałek, aż oprzytomniała i obie pobiegłyśmy szybko do szkoły.
-Yatta! Mami, jesteśmy znowu w tej samej klasie! – Ran rzuciła mi się na szyję.
-Super! Już się bałam, że tym razem się rozdzielimy. – Ja i Ran przyjaźniłyśmy się odkąd sięgam pamięcią. Od przedszkola, aż do teraz ; tj. liceum ; zawsze byłyśmy razem. Mieszkałyśmy obok siebie, nasze mamy były dobrymi koleżankami, a co najdziwniejsze, co roku trafiałyśmy do tej samej klasy. Ran jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.
-Mami, zobacz! Amagawa jest z nami w klasie!
-To niemożliwe… To na pewno on? – zerknęłam ponownie na listę z nazwiskami osób, znajdujących się w naszej klasie. – Amagawa Takasu – przeczytałam na głos jego nazwisko i imię. Podobał mi się od początku gimnazjum. On oczywiście ani razu nie zwrócił na mnie uwagi. Może dlatego, że nie trafiliśmy do tej samej klasy? Ale to nieważne. Jak tylko dowiedziałam się, że będzie w 1a, jak ja, kolana się pode mną ugięły. Tak bardzo się cieszyłam.
-Ziemia do Mami! – Ran pomachała mi ręką przed oczami. Potrząsnęłam głową. – Hej, zobacz! Amagawa idzie! – szturchnęła mnie w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Takasu. Jego czarna grzywka opadała mu jak zwykle na oczy. Miał na sobie szkolny mundurek, który bardzo dobrze na nim leżał. Był wyższy ode mnie o głowę i bardzo, bardzo przystojny.
-Przepraszam… Ty jesteś Nisaka?– K…Kyaaa… Wie jak mam na nazwisko! – pomyślałam. Już miałam coś powiedzieć, kiedy Ran się wtrąciła.
-Tak, to ona. – spojrzała na mnie z uśmiechem. – A ty to pewnie… Takasu Amagawa? Zgadza się? Była jedna rzecz w Ran, której jej zazdrościłam. Tego, że wiedziała jak rozmawiać z chłopakami. Jeśli o mnie chodzi, to nie tak, że jestem nieśmiała. Wręcz przeciwnie, ale jeśli chodzi o chłopaków… Sytuacja całkiem się odwraca. Plącze mi się język i nie wiem co powiedzieć, a do tego jeszcze strasznie się czerwienię. A co dopiero, jeśli chodzi o Takasu…
-Tak, zgadza się. A ty jesteś Nishiwa… – chłopak uśmiechnął się uroczo – Ran, chciałem się ciebie spytać czy… No wiesz… - nerwowo podrapał się po głowie. Wyglądał jakby dopiero co wstał z łóżka. Był taki zaspany… I słodki. – Właściwie chciałem ci to powiedzieć już w gimnazjum, ale jakoś nie było okazji. Podobasz mi się i…
-Co?! – Ran krzyknęła tak, jakby Takasu właśnie wydał na świat miot latających świnek.
-Podobasz mi się. – powtórzył, patrząc na nią niepewnie. Nie wiedziałam co robić w tej sytuacji, więc…
-Mami, stój! Gdzie ty biegniesz?! – Tak. Uciekłam. Słyszałam krzyczącą za mną Ran. Nie zwracając na nią uwagi, wbiegłam do toalety i zamknęłam się w jednej z kabin.
-Mami, otwieraj te drzwi! – Ran waliła pięściami w kabinę. –Słyszysz?! Jak nie otworzysz, to je rozwalę! – otworzyłam niechętnie kabinę. Wiem, że Ran naprawdę by to zrobiła. Pamiętam, jak w zeszłym roku, zatrzasnęłyśmy się w jednej z takich kabin. Byłyśmy tam, bo od rana źle się czułam i wymiotowałam. Siedziałyśmy tam chyba z pół godziny, ponieważ wszyscy ignorowali nasze krzyki. W końcu Ran nie wytrzymała i wkurzyła się tak, że jednym kopnięciem wywarzyła drzwi; za które oczywiście musiała zapłacić. Od tamtej pory boję się tej strony osobowości mojej przyjaciółki. Wyszłam z kabiny, ze smutną miną.
-Co ci do cholery odbiło?! Czemu tak uciekłaś, w dodatku chowasz się w publicznej toalecie! Ogarnij się!
-A co miałam zrobić?! Chłopak, którego kocham, wyznaje miłość mojej najlepszej przyjaciółce! – po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-No to teraz na pewno nic z tym nie zrobisz. Po takiej akcji, wątpię, żeby Takasu chciał wysłuchać twoje wyznania.
-Ran.. Masz racje, nie powinnam się tak zachować. Pomożesz mi jakoś to wyjaśnić?
-W porządku, ale teraz chodźmy do klasy, bo jesteśmy spóźnione. – Lekcja minęła mi bardzo szybko.
-Mami, powinnam porozmawiać z Takasu – oznajmiła Ran.
Ale jak ja mam mu to wytłumaczyć.. – spuściłam wzrok.
-Normalnie. Po prostu wyznaj mu swoje uczucia, ja zresztą już go odrzuciłam. – Wzruszyła ramionami.
-Odrzu..Tak po prostu? – zamrugałam zdziwiona.
-No jasne. Nie potrzebuję chłopaka, zresztą wystarczy mi moja przyjaciółka. – zaśmiała się i poczochrała mi włosy.
-H-hej.. – jęknęłam – Moja fryzura… Powiem mu na piątkowym festynie, w porządku?
-Hmm.. Podczas testu odwagi! To będzie idealny moment! Załatwię wszystko tak, żebyście byli razem w drużynie. – mrugnęła do mnie. Zarumieniłam się lekko.
-Dziękuję. Jak tylko pomyślę o tym, że już niedługo wyznam mu miłość.. O mój..
-Podekscytowana, co? – wzięła mnie pod ramię i poszłyśmy na następne lekcje. 

Wróciłam ^v^

Postaram się częściej wchodzić na bloga. W szkole łatwo nie jest, niektórzy pewnie to rozumieją. Zaczynają się wakacje, a co za tym idzie? Dużo czasu wolnego! No więc... Dam radę! Prawdopodobnie będzie skończone. Kiedy? Nie mam bladego pojęcia, ponieważ pomysłodawczynią jest moja przyjaciółka, ja tylko nanoszę poprawki. No więc, czekając aż to skończy pisać, sama zaczęłam inne opowiadanie. Z zupełnie innym klimatem. Ponieważ jest to Horror. No, może bardziej Thriller psychologiczny, ale nie do końca. No więc, dziś opublikuję pierwszy rozdział, dosłownie za chwilę. Opowiadanie nie jest jeszcze skończone, ale postaram się je szybko skończyć, żeby nadążać z wstawianiem nowych rozdziałów :3 Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga TvT