-Siedziałem na ławce przy placu zabaw i obserwowałem bawiące się dzieci. W ręku trzymałem kilka cukierków kupionych w pośpiechu. Rodzice innych dzieci witali się ze mną, biorąc mnie za ojca któregoś malucha. Mylili się i to bardzo. Moją uwagę przykuła dziewczynka bawiąca się w piaskownicy. Jej blond włosy były rozczochrane, ubrania brudne... Nie miała butów i chociaż na jej twarzy widniał uśmiech, na rękach i nogach dostrzegłem liczne siniaki. Czułem, że ona cierpi. Wtedy zdecydowałem. To ją ocalę. Podszedłem z uśmiechem na twarzy do dziewczynki i poczęstowałem ją jednym z cukierków.
-Tak...
Rozumiem - agentka specjalna zanotowała moje zeznania co do słowa -
Proszę mówić, co wydarzyło się dalej. - odchrząknąłem
-Następnego
dnia wybrałem się do jej domu. Wiedziałem, gdzie mieszkała, ponieważ
sama mi o tym powiedziała. Zadzwoniłem do drzwi. Musiałem chwilę
poczekać, zanim ktokolwiek je otworzył. Ukazała się w nich matka
dziewczynki. Była ubrana w strój najpewniej biurowy. Widać było, że
pracuje całymi dniami i nie ma czasu dla swojego dziecka. Przedstawiłem
się jako opiekun grupy przedszkolnej, do której uczęszczała jej córka.
Kobieta oczywiście chciała dowodu mojej tożsamości, jednakże moment, w
którym Julie, tak miała na imię dziewczynka, rzuciła mi się na szyję,
zaniechał dalszych pytań o moją tożsamość. Pani Lanksford cały czas
nerwowo zerkała na zegarek, czyli zapewne spieszyła się do pracy.
Pamiętam wszystko dokładnie, ponieważ szukałem potwierdzeń moich
podejrzeń wobec matki Julie. Poinformowałem ją, że w przedszkolu
odbywały się zajęcia z policjantem, dlatego też wszystkie dzieci miały
wrócić później niż zwykle i zostać bezpiecznie odwiezione do ich domów.
Matka zgodziła się na późniejszy powrót dziewczynki.
-Tak,
wszystko się zgadza. Zeznania matki ofiary były praktycznie identyczne.
Co stało się dalej? - policjantka wyciągnęła z teczki jakieś dokumenty i
zaczęła je czytać. Zdenerwowało mnie jej egoistyczne podejście do
sprawy, jednak możliwe było, że ona jedynie udaje obojętną.
-Zabrałem
dziewczynkę do domu. Nie byłem pracownikiem przedszkola. Kiedy
weszliśmy do mojego mieszkania, poprosiłem ją, aby pooglądała sobie
telewizję. Mała posłuchała się mnie i zabrała do oglądania bajek. Ja w
tym czasie wykopałem głęboki dół w ogrodzie. Po kilkunastu minutach
wszystko było już gotowe. Wszedłem do środka i poszedłem do kuchni.
Wziąłem mój ulubiony nóż i poszedłem do pokoju. Dziewczynka spojrzała
na mnie z lekkim przestrachem.
Spojrzałem
jej prosto w kasztanowe oczy. Dziecko poderwało się z miejsca i zaczęło
biec do drzwi. Schwyciłem ją za włosy i rzuciłem na podłogę. Nawet nie
krzyknęła, kiedy wbiłem jej nóż prosto w serce. Może wiedziała, że to
nie jest złe, że robię to po to, aby ją uwolnić. Nawet ja tego do końca
nie rozumiem. - panna Penbar znowu skrobała ołówkiem w jakimś notesie.
Po chwili odłożyła go i ponownie spojrzała na mnie. Rozejrzałem się po
pomieszczeniu, w którym przebywaliśmy. Pokój przesłuchań. Była już
czwarta, a przyszedłem tu o pierwszej. Z początku wszyscy podchodzili
obojętnie do moich zeznań, jakby nie wierzyli, że zaledwie
dwudziestolatek byłby zdolny do morderstwa.
-Kontynuuj proszę. - przerwała mi mój monolog wewnętrzny. Zero kultury. Ale ma to w sobie jakiś swój urok.
-Potem
wyciąłem na jej klatce piersiowej znak krzyża... - zastanowiłem się
chwilę - rana była głęboka na jakieś sześć centymetrów, może trochę
więcej.. - pokiwała głową - Następnie przejechałem rozgrzanym do
czerwoności pogrzebaczem po jej ranach. Zrobiłem to pod wpływem chwili,
możliwe, że po to, aby zasklepić rany. - wzruszyłem ramionami i
przeczesałem drżącą dłonią włosy. - Następnie ruszyłem w stronę łazienki
i napuściłem wody do wanny. Wróciłem na dół, wziąłem Julie na ręce i
zaniosłem ją do ''kąpieli'' - wykonałem rękoma w powietrzu znak
cudzysłowiu - Kiedy obmyłem jej ciało, ubrałem ją w świeże ubrania, cały
czas szepcząc do niej, że wszystko będzie w porządku, tak jakby... Mogę
poprosić o wodę? - agentka skinęła na policjanta stojącego przy
drzwiach. Tak jakbym może zamierzał zabić ją i jego ołówkiem, albo, co
gorsza, teczką. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Gliniarz z wściekłą miną
postawił obok mnie plastikowy kubeczek. Wziąłem go i wypiłem do dna jego
zawartość. Wstałem z zamiarem wyrzucenia go do śmieci, ale ten tępy
ochroniarz skoczył przede mnie i posadził siłą z powrotem na krzesło,
wyrwał mi kubeczek i burknął pod nosem coś w rodzaju ,, nikt nie
pozwolił ci się stąd ruszać ''. Westchnąłem i przeniosłem spojrzenie na
kobietę, która przyglądała się wszystkiemu z pewnym rozbawieniem.
-Tak
jakby wciąż żyła - dokończyłem przerwany wątek - Potem podniosłem ją i
skierowałem się w stronę wyjścia do ogrodu. Kiedy znalazłem się na
zewnątrz, ułożyłem ciało małej w wcześniej wykopanym dole. Potem cytując
fragment Biblii, zacząłem zakopywać zwłoki.
-Fragment Biblii.. To znaczy? - zmrużyła lekko oczy, starając się samej dojść o co mi chodziło.
-
''Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, Strąca do krainy
umarłych, ale i wyprowadza.'' ''Ale ja dzięki sprawiedliwości ujrzę
oblicze twoje, Kiedy się obudzę, nasycę się widokiem twoim.'' I tym
podobne rzeczy.. - na jej twarzy malowało się szczere zainteresowanie.
Jej osoba coraz bardziej mnie ciekawiła, wydawała się nie udawać, była
po prostu... Sobą?
-Twoje
zeznania zgadzają się z tym, co ustaliliśmy oraz z zeznaniami pani
Lanksford. Jesteś więc winny popełnienia morderstwa.. Jednak wnioskuję z
twojego zachowania, że nie byłeś do końca świadomy popełnionego czynu.
Cały czas się jąkałeś, twoje ręce drżały.. A poza tym sam do nas
przyszedłeś i przyznałeś się do zabójstwa. Nie mnie to oceniać, tylko
psychologom, ale ja wypowiedziałam się na ten temat. - schowała
dokumenty do teczki. Wstała z miejsca i zasunęła za sobą krzesło, po
czym skierowała się w stronę wyjścia.
- I to tyle? - spytałem nieco zszokowany - Nic więcej nie dodasz? - zatrzymała się tuż przy drzwiach.
-
Zostaniesz sprawiedliwe osądzony.'' A wielu z tych, którzy śpią w
prochu ziemi, obudzą się, jedni do żywota wiecznego, a drudzy na hańbę i
wieczne potępienie.'' - uśmiechnęła się do siebie, dała znak
policjantom i zniknęła gdzieś za drzwami. To, co się działo potem nie
było niczym nadzwyczajnym. Zaprowadzili mnie do aresztu. Przeprowadzono
ze mną wiele testów psychologicznych, z których wynikało, że nie byłem
do końca świadomy swoich czynów. Rozprawa też nie była jakaś
nadzwyczajna. Powiedziałem wszystko to, co podczas przesłuchania,
kilkoro świadków również się wypowiedziało. Matka dziewczynki na
przemian płakała i krzyczała coś w moją stronę. Jej słowa dochodziły do
mnie jak przez mgłę. Przez to wszystko przypomniałem sobie swoje
dzieciństwo. Śmierć mojej matki była wstrząsająca. Miała wypadek
samochodowy, zginęła na miejscu. Na szczęście miałem ojca.. Dla mnie nie
na szczęście. Zaczął ostro nadużywać alkoholu, upijał się często do
nieprzytomności. Z początku ignorował moją obecność w domu, ale w końcu
zaczął mnie zauważać. Przypominałem mu swoją matkę. Pamiętam tylko jak
wyciągał ze swojej szafy skórzany pas i bił mnie nim bez przerwy,
czasami po kilka godzin. Nikt nic nie zauważał. Nie chciał zauważyć. A
ja z dnia na dzień wyglądałem coraz gorzej. Pamiętam nawet, jak zagasił
swojego papierosa na mojej ręce. Zacząłem krzyczeć, co rozzłościło go
jeszcze bardziej. Uderzył mnie w twarz i gdyby nie to, że był kompletnie
pijany i nie potrafił utrzymać się na nogach, oberwałbym jeszcze
mocniej. To wszystko ciągnęło się przez kilka lat, do czasu kiedy
przyjechała do nas z Oklahomy moja babcia od strony matki. Kiedy tylko
weszła do naszego mieszkania, spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem,
chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z tego piekła. Resztę pamiętam
tylko częściowo. Mieszkałem u babci może 2 lata. Zmarła na zawał serca.
Nie miałem już żadnej innej bliskiej rodziny, u której mógłbym
zamieszkać, więc trafiłem do domu dziecka. To nie był dom dziecka. To
było drugie już w moim życiu piekło. Nie chcę pamiętać twarzy wszystkich
chłopców, wkradających się do mojego pokoju w nocy. Nie chcę pamiętać
ich uśmiechów i szeptów. Chcę zapomnieć, ale nie potrafię.
-Panie
Lutherze Costin, pytałem, czy chce coś pan jeszcze dodać. - sędzia
spoglądał na mnie spod swoich okularów. Zamrugałem kilkakrotnie i z
uśmiechem na twarzy powiedziałem:
-Nie żałuję tego co zrobiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz