W piątek, już od
rana byłam dosyć podenerwowana. W poprzednie dni trochę rozmawiałam z Amagawą.
Ubrałam się w miarę luźny strój. Test na odwagę zaczynał się około dwudziestej.
A festyn około piętnastej. Więc mam jeszcze pięć godzin na to, żeby się
psychicznie przygotować d mojego miłosnego wyznania. Na festynie razem z Ran
latałyśmy od straganu, do straganu. Obeszłyśmy chyba wszystkie stoiska i zanim
się zorientowałam, była już prawie dwudziesta.
-Nisaka? –
usłyszałam za sobą głos. Właśnie jadłyśmy z moją przyjaciółką takoyaki.
-Amagawa-kun… -
szepnęłam – Dz-dzień dobry. – uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry –
odwzajemnił mój uśmiech. – Cześć, Nishiwa. – spojrzał na Ran.
-Yo! – machnęła
ręką. W buzi trzymała swoją przekąskę.
-Jak niegrzecznie..
– pokręciłam głową i dostałam od niej kuksańca – Za co?!
-Nie wymądrzaj się..
– nachyliła się do mojego ucha – Załatwiłam ci świetnego partnera w drużynie..
Pamiętasz? – szepnęła i zachichotała.
-Mami.. Mogę tak się
do ciebie zwracać, tak? – Takasu zerknął na mnie niepewnie.
-J-jasne, że
możesz…- na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-A więc, razem
będziemy przechodzić przez test odwagi, co? – włożył ręce do kieszeni.
-Uhm.. – skinęłam
głową. – Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze..
-Pewnie, że pójdzie!
– wtrąciła Ran. –A teraz wybaczcie, muszę znaleźć moją partnerkę testową! Na
razie!
-Pa! –
powiedzieliśmy z Amagawą jednocześnie. Spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy
się. Widziałam, jak on patrzy na moją przyjaciółkę. Wciąż ją kochał.
-Amagawa-kun,
powinniśmy już iść… Zaraz rozpocznie się test. – spojrzałam na niego.
-Racja, chodźmy. – i
ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Test był prosty : Trzeba było przejść przez mały
lasek, nie zawracając. Oczywiście po drodze czekały na uczestników drobne
‘niespodzianki’ typu duchy; tj. prześcieradła i różne potwory; poprzebierani
uczniowie. Mi i Takasu szło całkiem dobrze. Zrobiliśmy sobie małą przerwę.
-Ha.. I jak ci się podoba?
– Chłopak oparł się o drzewo.
-Jest w porządku.. –
Nagle rozległ się dźwięk mojej komórki – Oh, przepraszam na chwilę. – Odeszłam
kawałek i odebrałam telefon.
-Wszystko już gotowe… Czekam na was… Moja
droga… - Nagle pociemniało mi w oczach. Straciłam przytomność.
-…i… - Ból głowy był
bardzo silny. - …mi!... – Co to.. Ktoś coś mówi?...
-Mami! Do cholery! –
Ran mną potrząsała.
-C-co się dzieje.. –
rozejrzałam się. To nie był ten lasek co wcześniej. Na wpół leżałam, oparta o
jakiś żywopłot. Taki sam znajdował się też naprzeciw mnie. Ścieżka, na której
byłam razem z Ran, ciągnęła się po prostej z lewo, a także w prawo. – Gdzie
my.. O co tu chodzi?...
-Myślisz, że to
wiem? Takasu poszedł się rozejrzeć.
-On.. On też tu
jest?.. – rozejrzałam się.
-Oprzytomnij !
Poszedł. Się. Rozejrzeć. – powiedziała powoli.
-Ah.. Rozumiem.. –
Pomasowałam czoło. – Czemu tak boli mnie głowa.. Rety..
-Wygląda na to, że
masz siniaka. Ale żadnych poważniejszych obrażeń. Mnie ktoś uderzył jakimś
kijem w plecy. – wskazała je gestem. Spojrzałam w górę. Żywopłot był wysoki na
jakieś 5 metrów. A nad nami..
-Siatka?.. – wstałam
z ziemi. – Dlaczego tu jest.. Siatka..
-Nie mam pojęcia.
Wiem tyle, że to nie jest zwykła siatka. Dotknij ją, a porazi cię prąd o bardzo
wysokim napięciu.. – zmrużyła oczy.
-Skąd ty to… -
pokazała mi wnętrze swojej dłoni. Było poparzone. – O Boże..
-Dziewczyny! – w
naszą stronę biegł Amagawa. Usiadła obok mnie, na ziemi. – To jest..
-Co? – Ran
zmarszczyła brwi.
-To jest… Labirynt..
– wysapał.
-Labirynt… - wybałuszyłam
oczy – Ale jak my się tutaj znaleźliśmy?
-Jeszcze nie
załapałaś? Ktoś nas ogłuszył i zgarnął tutaj. – Moja przyjaciółka pokręciła
niedowierzająco głową – Ale po jaką cholerę? Co to ma być, zabawa w kotka i
myszkę? – mruknęła.
-Musiał to zrobić
jakiś psychopata…- dodał nasz towarzysz.
-Czekaj, Ran.. –
podniosłam lekko jej bluzkę i spojrzałam na jej plecy. Przerażona, chciałam
krzyczeć, ale nie mogłam.
-Co? O co chodzi? –
uniosła lekko brwi.
-Ra.. Rany… -
Zakryłam dłonią usta. Na plecach Ran było wycięte zdanie: Zabawa się zaczyna…
-Zabawa się zaczyna…
- Przeczytał na głos Takasu. Odsłonił
swoją szyję.
-…Kim
jestem?...-wyczytała Ran.
-To.. To.. –
zwymiotowałam. Moja przyjaciółka odgarnęła mi z czoła włosy i lekko
przytrzymała mnie za ramiona.
-W porządku. Mnie to
nawet nie boli… Jak z Tobą, Amagawa? – zerknęła na chłopaka porozumiewawczo.
-Ja nic nie czuję.
-No widzisz… Mami..
Już dobrze, ćśśś…
-Dobrze, co? –
usłyszeliśmy i równocześnie spojrzeliśmy się w stronę, z której dobiegał głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz