sobota, 13 grudnia 2014

Me, They and SHE [4]

Po kilku minutach stanęliśmy na wprost dużej wnęki. Miejscem, o którym mówił Yoru, był zasadzie po prostu ślepy zaułek w labiryncie. No cóż, miejsce było idealne. Objęłam się ramionami. Było zimno, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzę. Ktoś zarzucił mi kurtkę na głowę.
-Masz. Cała się trzęsiesz, to wkurzające… - warknął Satsuki (nazwisko Kazu). Założyłam ją prędko. Kazu był gburowaty, ale w gruncie rzeczy, bardzo przejmował się innymi. Podzielił się z dziewczynami swoim napojem, komuś innemu oddał kanapkę. Po prostu zgrywał chuligana. Niektórzy tak już po prostu mają... Prawda?
-W sumie dobry z niego chłopak, racja? – Obok mnie stanął Takasu.
-Hę? Kto? Ach! Kazu? Tak, tak, właśnie pomyślałam to samo.. – Opatuliłam się mocniej kurtką.
-Ha, a miałem zamiar oddać ci swoją.. – wskazał na swoje ubranie wierzchnie.
-Ran na pewno się przyda.. – powiedziałam cicho. W sumie sprawa pomiędzy mną, a Amagawą wciąż się nie wyjaśniła… Zaraz, pomiędzy mną a nim? Nie. To ja nie wyjaśniłam tej sprawy. A było tak blisko…
-Skoro tak mówisz.. – uśmiechnął się do mnie lekko i poszedł do Ran. Usiadłam na ziemi i schowałam głowę między kolana.
-Wszystko w porządku? – Obok mnie zajął miejsce Yoru. – Wyglądasz na przygnębioną..
-P-po prostu ta cała sytuacja… Mnie wykańcza.. – wysiliłam się na uśmiech.
-Nie.. – pokręcił głową – To nie to… Chodzi o coś innego, zgadza się?
-M-możliwe, ale to prywatna sprawa.. – zerknęłam na niego.
- Dobrze. Nie narzucam się. – uśmiechnął się szczerze – Po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku.
-Uhm.. – Po upływie jakichś trzydziestu minut prawie wszyscy już spali. Mówiąc prawie wszyscy, miałam na myśli to, że wszyscy oprócz mnie. Ale i ja po jakimś czasie usnęłam. Rankiem obudził mnie czyjś krzyk. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na Nanami, bo był to jej głos.
-M-M-Moriyama… - Wskazywała na coś palcem. Spojrzałam w tym kierunku. Na ziemi leżała różowo włosa dziewczyna. Iku była martwa. Skąd to wiedziałam? Bo leżała w kałuży krwi. I nie miała dłoni. Zaczęłam krzyczeć, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy. Ktoś objął mnie mocno.

-Cicho, głupia… To wkurzające. – Kazu. Kazu. Zacisnęłam dłonie na jego bluzce i wtuliłam się w niego, szlochając. -Oi! Takasu! Zajmij się nią. – Kazu wstał i szepnął coś do mojego ‘’przyjaciela’’. Ten skinął lekko głową i podszedł do mnie.
-Chcesz się przejść? – spojrzał na mnie niepewnie.
-Niech Ran idzie z nami. – uśmiechnęłam się sztucznie.
-Jeśli tak chcesz, to w porzą..
-Hej, hej. Kto mnie obgaduje? Ran zmierzyła nas wzrokiem.
-Nikt! – odparliśmy równocześnie.
-Znaczy, chcielibyśmy się gdzieś przejść, więc jeśli nie masz nic przeciwko pójściu z nami.. – Takasu spojrzał na nią.
-Nie. Idźcie sami. – Moja przyjaciółka skrzyżowała ramiona.
-Ran?... – zerknęłam na nią.
-Tak?
-Proszę? Bardzo proszę? – zamrugałam oczami.
-Haha! No to na co czekamy? – chwyciła mnie za dłoń i podniosła w górę. – Idziemy! – Pochodziliśmy trochę, ale nie oddalaliśmy się zbytnio, żeby nie zgubić drogi powrotnej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz