Po kilku minutach stanęliśmy na wprost dużej wnęki. Miejscem, o którym mówił Yoru, był zasadzie po prostu ślepy zaułek w labiryncie. No cóż, miejsce było idealne.
Objęłam się ramionami. Było zimno, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzę. Ktoś
zarzucił mi kurtkę na głowę.
-Masz. Cała się
trzęsiesz, to wkurzające… - warknął Satsuki (nazwisko Kazu). Założyłam ją prędko.
Kazu był gburowaty, ale w gruncie rzeczy, bardzo przejmował się innymi.
Podzielił się z dziewczynami swoim napojem, komuś innemu oddał kanapkę. Po
prostu zgrywał chuligana. Niektórzy tak już po prostu mają... Prawda?
-W sumie dobry z
niego chłopak, racja? – Obok mnie stanął Takasu.
-Hę? Kto? Ach! Kazu?
Tak, tak, właśnie pomyślałam to samo.. – Opatuliłam się mocniej kurtką.
-Ha, a miałem zamiar
oddać ci swoją.. – wskazał na swoje ubranie wierzchnie.
-Ran na pewno się
przyda.. – powiedziałam cicho. W sumie sprawa pomiędzy mną, a Amagawą wciąż się
nie wyjaśniła… Zaraz, pomiędzy mną a nim? Nie. To ja nie wyjaśniłam tej sprawy.
A było tak blisko…
-Skoro tak mówisz..
– uśmiechnął się do mnie lekko i poszedł do Ran. Usiadłam na ziemi i schowałam
głowę między kolana.
-Wszystko w
porządku? – Obok mnie zajął miejsce Yoru. – Wyglądasz na przygnębioną..
-P-po prostu ta cała
sytuacja… Mnie wykańcza.. – wysiliłam się na uśmiech.
-Nie.. – pokręcił
głową – To nie to… Chodzi o coś innego, zgadza się?
-M-możliwe, ale to
prywatna sprawa.. – zerknęłam na niego.
- Dobrze. Nie
narzucam się. – uśmiechnął się szczerze – Po prostu chciałem sprawdzić, czy
wszystko w porządku.
-Uhm.. – Po upływie
jakichś trzydziestu minut prawie wszyscy już spali. Mówiąc prawie wszyscy,
miałam na myśli to, że wszyscy oprócz mnie. Ale i ja po jakimś czasie usnęłam.
Rankiem obudził mnie czyjś krzyk. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na Nanami, bo
był to jej głos.
-M-M-Moriyama… -
Wskazywała na coś palcem. Spojrzałam w tym kierunku. Na ziemi leżała różowo
włosa dziewczyna. Iku była martwa. Skąd to wiedziałam? Bo leżała w kałuży krwi.
I nie miała dłoni. Zaczęłam krzyczeć, a po moich policzkach spłynęły pierwsze
łzy. Ktoś objął mnie mocno.
-Cicho, głupia… To
wkurzające. – Kazu. Kazu. Zacisnęłam dłonie na jego bluzce i wtuliłam się w
niego, szlochając. -Oi! Takasu! Zajmij
się nią. – Kazu wstał i szepnął coś do mojego ‘’przyjaciela’’. Ten skinął lekko
głową i podszedł do mnie.
-Chcesz się przejść?
– spojrzał na mnie niepewnie.
-Niech Ran idzie z
nami. – uśmiechnęłam się sztucznie.
-Jeśli tak chcesz,
to w porzą..
-Hej, hej. Kto mnie
obgaduje? Ran zmierzyła nas wzrokiem.
-Nikt! – odparliśmy
równocześnie.
-Znaczy,
chcielibyśmy się gdzieś przejść, więc jeśli nie masz nic przeciwko pójściu z
nami.. – Takasu spojrzał na nią.
-Nie. Idźcie sami. –
Moja przyjaciółka skrzyżowała ramiona.
-Ran?... – zerknęłam
na nią.
-Tak?
-Proszę? Bardzo
proszę? – zamrugałam oczami.
-Haha! No to na co czekamy?
– chwyciła mnie za dłoń i podniosła w górę. – Idziemy! – Pochodziliśmy trochę,
ale nie oddalaliśmy się zbytnio, żeby nie zgubić drogi powrotnej.